co dalej
Wielkimi krokami zbliżamy się do stanu z jetzt.
W 2010r prace na działeczce zaczęliśmy koło kwietnia - przez zimę załatwialiśmy formalności z gazownią i energetyką a potem tylko przekopali nam działkę, podłączyli co trzeba, zamątowali liczniki, skasowali , a teraz przysyłają rachunki:
Panowie murarze - ekipa nr 2, stawili się nie bez problemów po święcie majowym aby kontynuować dzieło. Nie bez problemu, bo jeden pan miał pogrzeb w rodzinie i okazało się że to rodzina dla 3 z 5-cio osobowej ekipy, więc żal szczery trwał aż tydzień.
Ale przyszli, i szczerze powiem byli nwet solidni.
Problemy zaczęły się kiedy ich praca zmierzała ku końcowi i zaczeli pytać kiedy mogą zacząć robić wieżbe... Widać panowie nie do końca dobrze się z moją drugą połówką zrozumieli bo mąż nic takiego im nie obiecał ani nie było takiej umowy. Mieliśmy już bowiem na oku cieśli z polecenia (naprawdę dobrzy choć drodzy) ale oni biorą odpowiedzialność za jakość dachu tylko jeśli od podstaw robią go sami, taką mają zasadę - może to i lepiej.
Ale wracając do ekipy nr2, pan kierownik się wkurzył i nie skończył oczywiście wszystkiego co było umówione tylko obrażony po kilku dniach i wypłącie zniknął.
Do wykończenia murłaty, postawienia "lukarny balkonowej" i wyprowadzenia komina cegłą klinkierową mąż zatrudnił kolegę z podwórka, ale na tą chwilę potrzebna jest jeszcze ekipa/pan nr 4 który postawi nam ścianki działowe.
Z dachem poszło szybko:
Potem ceramika.
Na pierwszy ogień poszedł garaż:
bo chłopak kończył jeszcze komin:)
widok na elewację tylną, wykusz + balkonik: