Mury zaczęły się wznosić jak dobrze pamiętam w lipcu 2009.
W tzw. międzyczasie wywiercziliśmy sobie studnię na działce, koparka wyrównała nam trochę teren na dzialce, a jest co równać - 6000m2, zakupiliśmy słupki, siatkę itp. do ogrodzenia, które moj małżonek zaparł się że zrobi sam (nadmienię że obrodzenia w pałni brak do dnia dzisiejszego)
Gdzieś w sierpniu 2009 (jakimś cudem mój mąż tyle wytrzymał z tymi fachowcami) skończone zostały ściany zewnętrzne i czas na strop. Ekipa załąmała się jak usłyszeli że będzie on robiony z garów, belek itp, i że trzeba trochę pomyśleć. Cóz, podziękowaliśmy im za współpracę, tymbardziej że nie mieliśmy spisanej żadnej umowy, wszystko na gębe, i dało się wyegzekwować tego co na początku obiecali.
Poszukiwana innej ekipy zaczęły sie już tego samego dnia. Mąż znalazł dość szybko. Team dość młody, ale z wykształceniem budowlanym i po 2 czy 3 rozmowie okazało się że nawet dachy kładą. Mieliśmy nadzieję...
Póki co po pierwszym ataku zimy (połowa listopada) kiedy śnieg stopniał panowie zaczęli od chudzaka, ustawili stęple i wzięli się za strop:
tu będzie murowany komin:
garaż z kanałem:
I w takim stanie nasz domek przezimował 2009/2010: